czwartek, 13 listopada 2014

Halloween 2014!

 Od kiedy jako uczennica podstawówki dowiedziałam się o zwyczaju jakim jest Halloween, gorączka przygotowań i wprowadzania w ten fantastyczny magiczny klimat dopada mnie co roku, nawet dużo wcześniej niż inni uznają to za normalne. ;D


Obchodzić zaczęłam je chyba w 2002 roku, bo w starym zeszycie do prowadzonego przeze mnie wtedy Klubu Strachu mam rysunek swojego przebrania z dopisaną datą. :D Zaprosiłam wtedy do domu kilka koleżanek z klasy. Chłopcy jakoś wtedy uznawali to za głupote i nawet zaproszeni nie chcieli przyjść, oprócz jednego biednego Pieca, który był taką fajtłapą i wręcz wprosił się na zbieranie cukierków. xD Poprzebierani ruszyliśmy po klatkach schodowych, aby pukać do drzwi mieszkań i o dziwo już wtedy byliśmy miło potraktowani, a oprócz siatek słodyczy uzbieraliśmy po 14zł z groszami na łebka, co było wtedy dla nas fortuną. :D 
Po takim sukcesie starałam się organizować Halloween co roku, ale oczywiście nie zawsze mogłam, tym bardziej będąc dzieckiem. W takim wypadku chodziłam do kogoś innego, albo z depresją siedziałam w domu cierpiąc, że nie mogę świętować tego dnia.


W tym roku jednak wzięłam się za wszystko z ogromnym rozpędem i planowaniem prawie niemożliwego. Na siekierkach koleżanka moich rodziców ma niewielki ogródek działkowy, na który od wielu lat jeździmy z rodzicami i ich znajomymi w sezonie działkowym. Gdy w tym roku pod koniec sierpnia zobaczyłam jego już lekko jesienny klimat, zostałam dosłownie zahipnotyzowana, ponieważ od tego momentu zaczęłam myśleć już tylko o tym, jak impreza halloween'owa będzie tam wyglądać. Miałam mieć już pracę, więc i fundusze na Halloween z prawdziwego zdarzenia by się znalazły. Zaczęłam więc szukać profesjonalnych ozdób w internecie i potraw jakie mogłyby się pojawić. Już chciałam wszystkich informować o imprezie, żeby zaczęli wymyślać przebranie i zdążyli je zorganizować, ale wiedziałam, że 28 sierpnia to o wiele za wcześnie dla innych, bo przecież nie dla mnie. :D

Wszystko zaczęło się sypać, kiedy miałam problem ze znalezieniem pracy, a jednocześnie dostałam się na zaoczne studia, które też musiałam opłacić. I wtedy zrodził się pomysł, abym nie robiła na imprezę wszystkiego sama, ale każdy kto przychodzi też jakoś pomógł. Odpadły profesjonalne dekoracje, a na ich miejsce musiały wejść obiekty zrobione własnoręcznie, albo zakupione niewielkim kosztem. I wydaje mi się, że dzięki temu był też inny klimat, nie plastikowy, a bardziej naturalnie "mroczny" i "nawiedzony" (przynajmniej mam taką nadzieję xP).
Wiadomo, dużo osób wykruszyło się z tego powodu. Nie ukrywajmy, większość ludzi chce przyjść na imprezę gotową, pobawić się, trochę naśmiecić (bo śmieci zawsze zostają) i zwinąć się do domu. A jeśli coś trzeba przygotować samemu, a dodatkowo w miejscu imprezy może być zimno (niestety prognozy były różne na ten dzień), to już chętnych jest o wieeeele mniej. I tak było tym razem. Mam nadzieję, że tym, którzy nie przyszli mówiąc, że "nie daaadzą raaady niestety...", a poszli gdzie indziej, impreza się udała. ;) A tym którzy przyszli, nawet na chwilę, nawet bez przebrania, bardzo dziękuję i doceniam, ponieważ tego dnia wiele osób zwyczajnie mnie olało.

Ostatecznie impreza zaczęła się po 18, ale sama przyjechałam trochę wcześniej z Adamałkę, mym kotałkę, aby przygotować stoły wewnątrz na jedzenie i wynieść krzesła na dwór, aby było gdzie siedzieć przy ognisku.

Muzycznym motywem przewodnim miała być poniższa melodia, niestety po przyjściu na działkę okazało się, że prąd i woda zostały odłączone (chociaż tydzień wcześniej wszystko było) i w rezultacie wszelkie sprzęty grające nie miały szansy zaistnienia. Musieliśmy posilić się jedynie muzyką z telefonów, a ja tak mozolnie poświęciłam godziny swojego życia na ułożenie odpowiedniej playlisty. :c



Główna brama na działki prezentowała się fantastycznie, idealnie pasowała do mojego zamysłu wystroju imprezy. :D



Tuż za nią znajdowała się pierwsza tabliczka kierująca gości na imprezę.



Idąc dalej, na końcu ciemnej i długiej alejki była następna...



... a skręcając w prawo, po kilku krokach, stało ostrzeżenie o zbliżającej się imprezie. ;)



Idąc już prosto, węższą alejką, dochodziło się do celu. A tam: domek z wybitymi szybami, dachem porośniętym mchem, uśmiechniętymi dyniami w oknach i otwartymi drzwiami, zapraszający gości do środka.



Z gośćmi przybyło więcej dyń...



... które udekorowały również stół z halloween'owym jedzeniem. Specjalnym poczęstunkiem były ciastka Zielone Palce Czarownicy (które sama dzień wcześniej robiłam), Halloween'owe Babeczki (z proszku xD), Jabłka w karmelu, sałatka Gyros (wyglądająca trochę jak móżdżek ;D) i Krwawy Poncz z pływającymi w nim głowami. Do jedzenia i zabawy zapraszała tabliczka z halloween'owym sloganem "Eat, drink and be SCARY". :D


Wszystko było pyszne, łącznie z moimi ciastkami. ;D

W oknie nawet chyba jakaś zjawa się pojawiła


Po obżarstwie i zaprawieniu alkoholowym (:D) przyszedł czas na uwiecznienie przebrań. Niestety części gości już nie było, a część była bez przebrań, więc zdjęcia nie przedstawiają faktycznej liczby uczestników. I tak ich dużo nie było. ;p Ja jako Mroczny Czerwony Kapturek miałam mieć soczewki dopełniające przebranie, niestety jedna z nich była nie do wytrzymania i od razu musiałam ją wyjąć, więc z godzinę pochodziłam tylko w drugiej. :c


Czerwony Kapturek zarzynający Wilkołaka pod
 okiem Szalonego Doktora xD


Grupen foto

Czarownica ujarzmiła Wilkołaka :D


W pewnym momencie zachciało nam się czegoś więcej niż siedzenia i picia na działce, więc wyszliśmy na ulice, żeby się trochę powygłupiać. Niestety nie było tam prawie żadnych ludzi do straszenia, jedynie samochody co jakiś czas śmigały po jezdni. Udawaliśmy więc, że atakujemy je goniąc za nimi z maczetami lub staliśmy na środku ulicy, przygotowani jak morderca do ataku, czekając czy przejadą dalej, czy zawrócą, czy może nas staranują w panice. Jeden kierowca udawał, że jedzie prosto na mnie, po czym tuż przede mną zjechał na swój pas i pojechał przed siebie. :D A ja stałam tam w zaparte i nie stchórzyłam! Poznaliśmy nawet grupkę Ukraińców, którzy podobno z daleka bali się takiej bandy biegających oszołomów w przebraniach z maczetami. xD

Śmiało mogę powiedzieć, że impreza ostatecznie się udała i była to zasługa tych, który na nią przyszli. Nie straszny nam był brak prądu (który wyszedł na jaw pół godziny przed imprezą), a pogoda o dziwo dopisała i było całkiem ciepło (przynajmniej dla mnie :D). Zorganizowanie imprezy szło opornie, ciągle coś stawało na przeszkodzie, ale jednak do niej doszło i mam nadzieję, że za rok będzie tylko lepiej. ;)


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz